Zapraszam do lektury wywiadu, z moją imienniczką, kobietą, która dosłownie i w przenośni pomaga ludziom poczuć się dobrze we własnej skórze, ale nie tylko.
Paulina Piekarska z Hanoweru – przedsiębiorczyni i społeczniczka w jednym. Jest właścicielką salonu LuxFace Kosmetik, miejsca styku nowoczesnej kosmetologii, naturalnych składników i głębokiego zrozumienie człowieka; studentką Heilpraktiker (lekarz medycyny naturalnej) oraz wpółzałożycielką polsko-niemieckiego Stowarzyszenia „Przyszłość Dzieci”.
W wywiadzie opowiada, jak z planu B, szkoły kosmetycznej „na wszelki wypadek”, narodził się zawód, pasja i trzecie już wcielenie biznesowe.
Znajdziecie tu kilka słów o odwadze, o upadkach, ale i wzlotach i upartości w podążaniu za głosem serca.
Co mówisz, gdy pytają czym się zajmujesz?
Pomagam ludziom z problemami skórnymi, a jednocześnie wspieram ich w odzyskaniu pewności siebie. Jestem specjalistką od Analizy Skóry i prowadzę mój salon kosmetyczny LuxFace w Hanowerze, na historycznej Starówce. Moje podejście jest holistyczne: leczę przewlekłe problemy skórne (trądzik, suchość, przebarwienia), a także pomagam utrzymać młody wygląd, stawiając na naturalne składniki aktywne i nowoczesne rozwiązania.
Jestem również współzałożycielką polsko-niemieckiego Stowarzyszenia „Przyszłość Dzieci”, promującego polską kulturę i język wśród najmłodszych. Co więcej, w ramach ciągłego rozwoju, studiuję na Heilpraktiker (lekarz medycyny naturalnej), by móc jeszcze głębiej pomagać moim klientom. Jestem przedsiębiorcą, terapeutą i działaczką społeczną w jednym.
Od czego się zaczęło? Czy to był plan, przypadek, pasja czy może akt desperacji z domieszką intuicji? Pamiętasz ten moment, kiedy powiedziałaś sobie, idę w to?
Zaczęło się od strachu przed maturą z matematyki. Szkoła kosmetyczna miała być moim planem B. Maturę zdałam, a równolegle studiowałam politologię i uczyłam się zawodu. Ostatecznie to w kosmetyce odnalazłam się najlepiej. Kiedy wyjechałam do Niemiec, nie od razu mogłam pracować w zawodzie. Najpierw była gastronomia, a nawet sprzątanie. Następnie przez pięć lat pracowałam na etacie jako kosmetyczka, ale już wtedy wiedziałam, że chcę pójść „na swoje”. Aż stwierdziłam: to już czas! Chcę sama decydować o tym, w jaki sposób i z kim pracuję.
Firma w Niemczech powstała w 2019 roku, ale nadejście pandemii zmusiło mnie do błyskawicznej adaptacji: musiałam szybko wymyślić inny plan, ponieważ usługi kosmetyczne zostały zakazane. Przejście na mobilny Fußpflege (pedicure medyczny) w domach opieki było moją strategiczną odpowiedzią na kryzys. Ten moment udowodnił mi, że zawsze znajdę sposób.
Czy to Twój pierwszy biznes? A może jedno z kilku wcieleń zawodowych? Co Cię przyprowadziło do miejsca, w którym jesteś?
To jest moje trzecie biznesowe wcielenie. Po pierwszym, nieudanym starcie w Polsce, musiałam się zresetować, pracując w gastronomii, by zebrać fundusze i poradzić sobie z depresją, która była pokłosiem tej porażki. Pandemiczny mobilny Fußpflege był moją drugą firmą i kluczowym okresem, który dał mi twardość i elastyczność. LuxFace Kosmetik to już trzecia firma.
Cała ta ścieżka, od obawy przed matematyką, przez politologię i medyczne Fußpflege, aż do obecnego własnego Salonu i studium na Heilpraktiker, ukształtowała mnie jako osobę, która potrafi dostosować się do każdego kryzysu. Mogę nawet powiedzieć, że jestem z siebie dumna.
Jak wygląda Twój biznesowy dzień? Tak naprawdę.
Prawdziwie? To jest maraton. Rano idę do szkoły. Po południu pracuję w Salonie. W międzyczasie: księgowość, marketing, Social Media, to wszystko dalej robię sama. Moje wykształcenie w politologii i doświadczenie w gastronomii pozwalają mi sprawnie przełączać zadania i zarządzać czasem, jak w szczycie pandemii! W wolnym czasie planuję działania Stowarzyszenia „Przyszłość Dzieci”. Mój dzień to ciągłe przełączanie się między skórą, fakturami, polską kulturą a anatomią.
One Woman Show, ale czy naprawdę one? Czy czujesz się w tym sama? Czy masz swoją „sieć wsparcia” albo sposób na relaks, złapanie oddechu i dystansu?
Przez kilka pierwszych, najcięższych lat byłam z tym naprawdę sama. Pewnie dlatego ta pierwsza porażka doprowadziła do depresji. Decyzję o kolejnej próbie także podjęłam sama, ale tym razem miałam już małą „sieć wsparcia”, ludzi, którzy we mnie wierzyli.
Obecnie nie czuję się już sama. Kiedy poznałam swojego Partnera, stało się łatwiej. Przejął kwestie techniczne, uwalniając mi czas na rozwój merytoryczny, a teraz także studia. Zrobiłam też kilka rozwijających kursów i szkoleń, by móc inaczej podchodzić do trudnych sytuacji i nie brać wszystkiego tak bardzo do siebie. W biznesie można popełniać błędy, one są konieczne w rozwoju. Spotkanie z ludźmi, z którymi stworzyliśmy Stowarzyszenie „Przyszłość Dzieci”, pokazało mi, że razem można więcej i przypomniało o szerszym sensie życia.
Czy łapiesz momenty zwątpienia? Takie, w których myślisz „po co mi to było?”. Co wtedy robisz?
Oczywiście! Ataki paniki, płacz czy nieprzespane noce nie są mi obce. Myślę, że to normalne, że człowiek wątpi. Gdy czuję przytłoczenie: firma, organizacja, studia… Wtedy myślę o tym, gdzie byłam 5-10 lat temu. Jaką drogę przeszłam i gdzie jestem teraz. Nie raz myślałam, że się nie nadaję i że nie dam rady, a jednak jestem tu, gdzie jestem, i wciąż się rozwijam.
Powtarzam sobie motto: „Rób to, czego nie robiłby nikt, gdyby robił to, co Ty robisz”. Nauczyłam się także rozmawiać o moich zwątpieniach i mówić o tym, co mnie boli lub że coś nie jest idealne. I nagle okazuje się, że inni też tak mają, też się boją. To jest częścią życia.
Strach ma wielkie oczy, a żyć za coś trzeba. Co robisz, gdy się boisz? Gdy masz do podjęcia niełatwe decyzje? Co Ci pomaga wytrwać? Albo przezwyciężyć momenty, gdy się wahasz?
Boję się o płynność finansową i o to, czy starczy mi czasu i energii na wszystko. Gdy mam do podjęcia niełatwe decyzje (np. inwestycja, zmiana strategii), stawiam na rozmowę z tymi, którzy już przeszli tę drogę. W kryzysie pandemicznym nauczyłam się, że panika jest najgorszym doradcą. Pomaga mi wytrwać świadomość, że robię to, co kocham i pomagam innym. A czasem po prostu odcinam się w domu i nie robię nic – wtedy zdaję sobie sprawę, że to nie mój świat i coś robić muszę, i tak wraca energia i tworzą się nowe pomysły, z nicnierobienia.
Jakie wartości są dla Ciebie ważne w tym, co robisz? Czy masz swoje motto, zdanie, które prowadzi Cię przez wzloty i spadki?
Motto, które mnie prowadzi to: „Rób to, czego nie robiłby nikt, gdyby robił to, co Ty robisz.” Każdy z nas jest wyjątkowy. Uważam, że można się na kimś wzorować, ale kopiować lub udawać już nie wolno. Nie wolno też nikogo do niczego zmuszać. Nie jest ważne, co myślą inni, ważne jest to, jak my postrzegamy siebie.
Czym się wyróżniasz? Co w Twoim podejściu, ofercie, energii sprawia, że ludzie wracają?
Po pierwsze, muszę przyznać, że nie jestem osobą, którą każdy lubi. Ten fakt kiedyś był moim problemem,teraz uważam to za zaletę.
Jestem energiczna, często dominująca i dużo mówię, nie zawsze rzeczy, które ludzie chcą usłyszeć. Jednak moje klientki widzą w tym także moją zaletę, ponieważ wiedzą, że jestem szczera i nie zależy mi tylko na szybkim zarobku. Jestem ekspertką skóry, która szuka przyczyny, a nie tylko maskuje objawy. Mówię wprost, że czarodziejką nie jestem i jeżeli ktoś nie jest w stanie zmienić nic, to ja tego za niego nie zrobię. Poprawa czegokolwiek wymaga działania i systematyczności. Jednocześnie nikogo do niczego nie zmuszam.
Czym chcesz się pochwalić? To może być sukces, liczba, mail od klienta, który zapamiętasz do końca życia, albo coś, co zrobiłaś po raz pierwszy.
Chcę się pochwalić wytrwałością i wiarą w siebie. Gdy inni zwalniają, gdy już im coś wychodzi, ja zaczynam trudne studium na lekarza medycyny naturalnej, to jest mój największy dowód na to, że wiara w siebie pomaga iść dalej. To, co robię, jest zgodne z moim mottem, idę swoją ścieżką.
I wciąż próbuję nowych rzeczy: ostatnio było to nurkowanie z butlą!
Co dalej? Co za rok lub pięć lat, co widzisz? Jakie masz cele?
Za 2 lata: ukończenie studium i w pełni holistyczne połączenie kosmetologii i medycyny naturalnej w praktyce. Chciałabym być także liderką w działaniach na rzecz polskiej społeczności w Hanowerze.
Przez ten czas na pewno znajdę także nowe cele.
Żałujesz czegoś? Decyzji, straconego czasu, okazji? A może niczego?
Żałuję jedynie, że po pierwszej porażce tak bardzo w siebie zwątpiłam. Jednocześnie wiem, że nic z tego czasu nie było stracone, ani praca w gastronomii, ani politologia, ani pierwszy upadek. Wszystko to zbudowało moją siłę i wrażliwość. To zbudowało to, kim dziś jestem.
Jaka jedna rada poleciałaby od Ciebie do innych, którzy właśnie zaczynają?
Nigdy, przenigdy nie przestawaj w siebie wierzyć i się uczyć. Twoje niepowodzenia, Twoja dodatkowa praca, a nawet 'niepotrzebne’ studia, to wszystko stworzy Twoją unikalną przewagę. I pamiętaj: w kryzysie zrób to, czego nie robiłby nikt, tam czeka Twój sukces.
Czy masz swoje motto, a może jest ktoś lub coś, bardzo Ci pomogło? Albo zmieniło Twój sposób myślenia? Mentor, podcast, książka, rozmowa, zdanie, które zapamiętasz na zawsze?
Moje motto już znasz. Bądź sobą i wierz w siebie. A jeżeli coś Ci nie wyszło i wątpisz, czy warto dalej próbować, to polecam także przeczytać książkę „Wojny Biznesowe” Davida Browna. Czasem trzeba 100 prób i nieustępliwość, by za 101 razem się udało.
Dziękuję Ci bardzo za podzielenie się swoją historią. Trzymam kciuki za biznes, społecznictwo, nowe cele.
Paulina
Przydatne linki:





